Zdrowy maluch

Antybiotyki – jak stosować je rozsądnie?

Jako matka i jednocześnie lekarz obserwuję moje otoczenie oraz doniesienia mediów z obu punktów widzenia. Rozmawiam też na tematy medyczne i rodzicielskie z moimi przyjaciółmi, a zwłaszcza tymi specjalizującymi się w pediatrii. Na podstawie tych obserwacji zauważyłam dwie szkodliwe postawy w naszym społeczeństwie dotyczące stosowania antybiotyków w leczeniu infekcji, zwłaszcza u dzieci.

Pierwsza dotyczy zasadniczo lekarzy pediatrów i lekarzy medycyny rodzinnej. W sytuacji, gdy nie są pewni własnego rozpoznania lub boją się o pacjenta – często w przypadku małych dzieci i mocno obciążonych dorosłych – zapisują antybiotyki na tak zwany wszelki wypadek. Druga postawa dotyczy części rodziców, którzy z obawy o zdrowie dziecka wymuszają na lekarzu zapisanie antybiotyku. Oba te stanowiska powodują, że zużycie leków przeciwbakteryjnych w Polsce, (ale i na świecie) znacznie przekracza faktyczne zapotrzebowanie. Często stosuje się je w infekcjach wirusowych, gdy są nie tylko nieskuteczne, ale wręcz szkodliwe. Niszczą własną florę bakteryjna chorego tym samym obniżając odporność. Dodatkowo tworzymy w ten sposób szczepy bakterii oporne na działanie klasycznych antybiotyków i utrudniamy leczenie w przypadku prawdziwej infekcji bakteryjnej. Dlatego warto zastanowić się, kiedy są one nam i naszym dzieciom faktycznie potrzebne i jak możemy to zweryfikować.

Mam troje adoptowanych dzieci. Jesteśmy razem od 4 lat. W momencie adopcji miały 1,5, 3 i 5,5 roku. Moje dzieci w tym czasie nie dostawały antybiotyku ani razu. Z informacji z rodzinnego domu dziecka wiem, że jedynie najstarsza otrzymywała raz antybiotyk z powodu zapalenia nerwu twarzowego. Pozostałe dzieci nie dostawały antybiotyku nigdy. Nie był potrzebny.

Większość infekcji górnych dróg oddechowych objawiających się np. katarem, gorączką, kaszlem itp. to infekcje wirusowe. Należą do nich też wszelkie trzydniówki, bostonki itp. Zapalenie gardła tez najczęściej ma pochodzenie wirusowe, rzadziej jest to angina wywołana przez bakterie. Zapalenie oskrzeli też w często jest wirusowe. W przypadku tych chorób stosowanie antybiotyków jest bezcelowe.

Jak stwierdzić, czy to faktycznie wirus? W większości przypadków wystarczy obserwacja chorego. I tu jest duża rola rodziców, oraz badanie przeprowadzone przez lekarza. Katar „bakteryjny” jest gęsty, zielonkawo-brunatny, ciągnący. Kaszel jest mokry – odkrztusza się zielonkawą lub brunatną wydzielinę. W anginie lekarz stwierdzi nabrzmiałe migdałki z widoczną treścią, a nie jedynie zaczerwienie gardła. W zapaleniu oskrzeli wysłucha charakterystyczne trzeszczenia/furczenia. Infekcje dróg moczowych zawsze są bakteryjne. Wymioty mogą być objawem zakażenia wirusem, biegunka natomiast wynika częściej z zatrucia toksynami bakteryjnymi lub infekcji bakteryjnej.

Jak widzicie dość często można postawić dobre rozpoznanie na podstawie samych objawów i badania. Lekarze pediatrzy obcujący z chorobami dzieci na co dzień zwykle doskonale potrafią wychwycić te różnice. Jednak faktycznie nie zawsze jest to takie proste. I tu pojawia się pytanie, czy i jakie badania warto wykonać, by poznać odpowiedź.

Bardzo popularne w mediach jest stwierdzenie, że wystarczy zrobić badanie CRP i wszystko będzie jasne. Otóż to nie prawda. CRP jest badaniem niespecyficznym. Jego wysoki poziom świadczy o obecności stanu zapalnego w organizmie niezależnie od jego przyczyny. Będzie wysokie zarówno w zakażeniu wirusowym, jak i bakteryjnym. Jego wartości rosną przy każdym urazie, dziurze w zębie, miesiączce, a nawet stresie. Owszem przy ciężkich infekcjach bakteryjnych jest bardzo wysokie, ale przy „standardowym” zapaleniu gardła, czy oskrzeli jest najczęściej dwucyfrowe zarówno w infekcji wirusowej, jak i bakteryjnej.

Wspominana jest też w niektórych artykułach prokalcytonina (PCT). To badania faktycznie jest bardzo specyficzne dla zakażeń bakteryjnych, ale ma za to niską czułość. Oznacza to tyle, że będzie podwyższone dopiero przy bardzo ciężkiej infekcji np. nasilonym zapaleniu płuc, ropniu wewnątrzbrzusznym, czy posocznicy (sepsie). W przypadku mniejszych infekcji jej poziom nawet nie drgnie.

Pomocna za to może być „zwykła” morfologia krwi. W badaniu tym można obserwować liczbę białych krwinek poszczególnych typów. Dla zakażeń bakteryjnych charakterystyczny jest widoczny wzrost liczby granulocytów obojętnochłonnych (neutrofili) w stosunku do limfocytów. W infekcjach wirusowych najczęściej nie ma takiej przewagi lub wzrasta poziom limfocytów.

Jednak nie sądzę, by warto było pobierać krew dzieciom przy każdej infekcji. Osobiście, jeśli nie widzę od razu cech zakażenia bakteryjnego to zachowuję spokój i obserwuję chore dziecko przez pierwsze 3 dni. W tym czasie otrzymuje ono w razie potrzeby leki przeciwgorączkowe, pilnuję właściwego nawodnienia i pozwalam na taką aktywność, na jaką czuje ochotę. Dzieci same wiedzą świetnie, kiedy trzeba poleżeć, a kiedy można „poszaleć”. Jeżeli w ciągu trzech dni objawy nie narastają, a zmniejszają się (nawet powoli) to nie włączam antybiotyków. Gdyby natomiast nastąpiło pogorszenie lub wystąpiły objawy typowe dla infekcji bateryjnej to oczywiście, bym je podała. Dlatego polecam, choć wiem, że to nie łatwe, zachowanie cierpliwości i uważności zamiast podawania antybiotyku „na zapas”. Jeśli w trakcie obserwacji dziecka cokolwiek, by was zaniepokoiło to oczywiście należy się natychmiast zgłosić do lekarza i podjąć konieczne działanie. Jednak w wielu przypadkach okaże się po tych kilku dniach, że był to wirus i antybiotyk był zbędny.

Podczas przyjmowania antybiotyków wskazane jest stosowanie probiotyków. Polecam uważnie czytać ich skład i wybierać to o jak największej ilości „dobrych bakterii”. Warto zwrócić też uwagę, czy mogą być podawane razem z antybiotykiem (w kapsułce, która chroni bakterie), czy należy zachować odstęp 2–3 h, by nie uległy zniszczeniu przez lek. Jeśli dziecko je lubi i ma apetyt, warto podawać kiszonki, które stanowią fantastyczne wsparcie naszej flory jelitowej.

Antybiotyki to błogosławieństwo medycyny. Przed ich odkryciem śmiertelność zwłaszcza wśród małych dzieci była wielokrotnie większa niż obecnie. Żebyśmy mogli korzystać z ich dobrodziejstw jak najdłużej, musimy stosować je rozsądnie. Zarówno my lekarze, jak i my rodzice!

Autor http://niezkrwiazduszyiserca.blogspot.com/ Zawsze marzyłam o rodzinie. O trójce dzieci i domu pełnym gwaru i miłości. Robiłam co mogłam by spełnić to marzenie. Łatwo nie było, ale końcu znalazłam swoje dzieci. Nie z krwi, ale z duszy i serca. Nie urodzone przeze mnie, ale jestem pewna, że dla mnie. I wtedy dopiero zaczęło się życie. Adopcja to cud.
Podoba Ci się ten artykuł? Dołącz do społeczności rodziców i bądź na bieżąco!
Używamy plików cookies (ang.ciasteczka), by ułatwić korzystanie z serwisu tatento.pl i miejscaprzyjaznedzieciom.pl. Jeśli nie życzysz sobie, aby pliki cookies były zapisywane na Twoim dysku, zmień ustawienia swojej przeglądarki.
akceptuję