Nauczanie przyjazne mózgowi

Jak powinno wyglądać nauczanie, które sprzyja naszemu mózgowi? W artykule o neurodydaktyce pisaliśmy, jak działa mózg i jak powinien wyglądać proces ucznia się, żeby pomagać naszym dzieciom w przyswajaniu wiedzy. Pozostaje jeszcze pytanie, które nurtuje wszystkich rodziców: jak powinna wyglądać idealna szkoła i idealny proces nauczania?

Emocje są ważne

Uczucia i emocje naszych dzieci są bardzo ważne, także w procesie uczenia się. Dobry nauczyciel (i program nauczania) powinien je uwzględniać. Emocje pomagają w procesie uczenia się. To nie działa tak, że przekazywana wiedza jest od nich odcięta. Na pewno pamiętacie wydarzenia z Waszego życia, które wiążą się z nimi. Albo lekcje w szkole, podczas których czuliście przepełniającą Was radość. A może informacje z jakiegoś wyjazdu, który bardzo miło wspominacie. Pozytywne emocje pomagają w zapamiętywaniu i przyswajaniu wiedzy!

Niestety – negatywne emocje też utrwalają w naszej pamięci chwile, gdy nawaliliśmy lub coś nam nie wyszło. Tylko co robić, kiedy efekt daleki jest od naszych oczekiwań?

 

Błędy są OK

Można popełniać błędy. Właściwie trzeba popełniać błędy, żeby czegoś się nauczyć. Każdy popełnia błędy. I to jest w porządku. Brzmi dziwnie? W szkole mało który nauczyciel chwali swoich uczniów za potknięcia lub mówi, że porażki są OK. Przecież uczniowie boją się złych ocen, a w szkole często o oceny chodzi! (o ocenach pisaliśmy tu). Tak nie powinno być!

Błędy są OK. Bez nich nie ma procesu uczenia się. Jeśli staramy się czegoś nauczyć, musimy podejmować próby. Nasze dzieci również. Część z tych prób nie kończy się sukcesem. To naturalne, a nawet niezbędne! W końcu nikt nie nauczył się jeździć rowerem za pierwszym razem. Zanim odniesiemy sukces, najprawdopodobniej czeka nas wiele porażek. To też naturalne. Najgorszym doradcą wtedy jest strach, który blokuje pracę mózgu i sprawia, że jesteśmy zablokowani na zdobywanie nowej wiedzy. Nasze dziecko musi wiedzieć, że bez błędów niczego się nie uczymy. Gdy to zrozumie, nie będzie bało się ryzyka porażki. Uczmy dzieci, że błędy są po to, żeby je naprawiać, a nie żeby panicznie się ich bać!

 

Jest fajnie!

Nauka nie musi wiązać się ze strachem. Gdy w klasie panuje dobra atmosfera, a nauczyciel stwarza dobre warunki do pracy – uczymy się więcej, szybciej i przyjemniej. Dlaczego więc jeszcze tyle szkół stosuje politykę strachu? Pewnie pomaga to w osiągnięciu zadowalających wyników w testach, realizacji programu i zachowaniu dyscypliny w klasie (w ogóle – co to za słowo: dyscyplina). Ale niestety nikt nie sprawdza szkód, jakie wyrządza to „dyscyplinowanie” po drodze…

 

Nawet jeśli w szkole nie jest idealnie, możemy zastosować tę wiedzę, żeby pomóc naszemu dziecku. Wspierajmy je w procesie uczenia się. Wzmacniajmy naturalną ciekawość świata i chęć próbowania nowych rzeczy i zdobywania doświadczeń. To wspaniałe, że dzieci próbują wiele razy i wierzą, że się uda. Najlepiej to widać na maluchach, które dopiero uczą się nowych rzeczy. Nie poddają się po kolejnych porażkach, ale starają się zrobić coś, co chcą. Na przykład… stanąć samodzielnie. Lub ułożyć wieżę z klocków – nawet dwóch! Nie zabijajmy w nich tej potrzeby! Niech wiedzą, że mogą próbować, mogą się mylić. Mają do tego prawo.

 

Doświadczenie ma moc!

To co robimy i powtarzamy kilkukrotnie, zapamiętujemy szybciej. Eksperymenty są tym, co dzieci lubią najbardziej! Przecież nawet my – dorośli – potrzebujemy kilku powtórzeń, zanim nasze ciasto czy nowa potrawa wyjdą idealnie. Ważny jest sam proces uczenia się, a nie efekt (a tym bardziej nie ocena! Przecież nikt nam nie daje ocen za zrobiony obiad!). Szkoła często stawia na efekt końcowy lub realizację programu, a nie na sam przebieg procesu nauczania. To całkiem bez sensu, bo takie zamknięcie nauki w tabelkach, procentach i statystyce zabija radość zdobywania wiedzy i ciekawość świata. A to one są niezwykle cenne!

Dziecko kiedyś opuści szkołę, a – jako dorosły – uczyć będzie się przez całe życie. A wtedy nie będzie ocen. Przecież my sami uczymy się każdego dnia czegoś nowego! Zadajcie sobie pytanie: czego nowego nauczyłam/em się wczoraj? Uczenie się, które sprzyja mózgowi, to naturalny proces wynikający z chęci poznania, a nie przymusu osiągania konkretnych efektów. Efekt końcowy jest ważny, ale nie najważniejszy.

 

Zrób to sam (albo zróbcie to razem)

Eksperymenty są super, ale ważne są też projekty, które nasze dzieci mogą wykonać samodzielnie lub w grupie. Dzięki temu stają się samodzielne i odważne. Kształcą swoją kreatywność i możliwości współpracy. Uczą się jak rozwiązywać problemy, dzielić pracą, pokonywać przeciwności, samodzielnie zdobywać wiedzę. Jeśli popatrzycie na to z perspektywy osób dorosłych to… przecież tak wygląda dorosłość!

 

W jedności siła

Siatka godzin w szkołach potrafi dać w kość. Najpierw matematyka, potem dwie lekcje angielskiego, potem biologia, a na piątej lekcji WF, po którym czeka sprawdzian z języka polskiego… Znacie to? No właśnie. A nie powinniście.

Badania wykazały, że najlepiej uczymy się, kiedy zajęcia są przeprowadzane w blokach tematycznych. To znaczy, ze np. jednego dnia dzieci uczą się przedmiotów humanistycznych, a jeszcze lepiej, kiedy – na przykład – tematy z historii, języka polskiego i wiedzy o kulturze zazębiają się i tworzą spójną całość. Czyli kiedy na polskim jest temat o romantyzmie, na historii dzieci przerabiają historię I połowy XIX wieku, a na wiedzy o kulturze dowiadują się o kulturze i sztuce romantycznej. Wtedy nauka przychodzi łatwiej i jest bardziej zrozumiała. Dzieci poznają kontekst tego, czego się uczą. I wiedza prawie sama wchodzi do głowy.

Pewnie pamiętacie, jak trudno było się przestawić na rozwiązywanie funkcji po 45 minutach nauki o pantofelku na biologii.. Takie „skoki” wybijają nasz mózg z rytmu. Po co mu utrudniać pracę, skoro można ją ułatwić?

 

Nauka nie musi i nie powinna być nudna. Dzięki ciekawości świata ludzi takich jak Einstein czy Skłodowska-Curie, wciąż się rozwijamy. Może nasze dziecko będzie wielkim odkrywcą? Nie wiadomo. Ważne żeby było szczęśliwe i ciekawe świata. I wiedziało, że może popełniać błędy, bo to normalne. Że nauka nie jest oderwana od życia i warto współpracować. A nowych rzeczy nie trzeba się bać.

 

 

Autor Pisze o rodzicielstwie bliskości, życiu w przyjaźni z dzieckiem i ze sobą. Dużo czyta (skończyła polonistykę, nie skończyła filozofii. I kilku innych rzeczy też.) Żona Bartka, mama Kociełły.
Podoba Ci się ten artykuł? Dołącz do społeczności rodziców i bądź na bieżąco!
Używamy plików cookies (ang.ciasteczka), by ułatwić korzystanie z serwisu tatento.pl i miejscaprzyjaznedzieciom.pl. Jeśli nie życzysz sobie, aby pliki cookies były zapisywane na Twoim dysku, zmień ustawienia swojej przeglądarki.
akceptuję