W małym miasteczku gdzieś na końcu świata mieszkały dzieci, które wierzyły w Świętego Mikołaja i jak co roku przed świętami zbierały się wszystkie razem i pisały listy. Tym razem było tak samo lecz nie spodziewały się, że pewien incydent może pokrzyżować ich plany.
Dzieci spotkały się w dużej świetlicy, zasiadły do stolików, wyciągnęły kolorowy pachnący papier (bo wiadomo Mikołaj uwielbia ładne zapachy). Zaczęły pisać listy, jedne prosiły o zabawki, inne o zdrowie, a jeszcze inne o pokój na świecie. Listy zostały napisane, starannie włożone do kopert i zaklejone. Każde dziecko swój liścik wrzuciło do skrzynki, takiej specjalnej na której widniał napis „Listy do świętego Mikołaja”. Przyjechał Pan Alojzy listonosz przyjaciel Mikołaja, znali się od zawsze i to właśnie Pan Alojzy zawoził osobiście listy do Mikołaja. Dzieci były szczęśliwe i z wypiekami na twarzy żegnały Alojzego machając mu na do widzenia, dzieci krzyczały „Szczęśliwej drogi, proszę pozdrowić Mikołaja”. Alojzy usiadł na swój skuter śnieżny i umocował worek z listami a w uszach brzmiały mu okrzyki dzieci „Szczęśliwej drogi...”
Droga do Mikołaja była trudna i bardzo długa lecz Alojzy wiedział, że musi dostarczyć listy od dzieci. Po kilkunastu godzinach drogi Alojzy postanowił odpocząć, zatrzymał swój pojazd i z przerażeniem spojrzał na worek w którym były listy. Listy zniknęły! Wysypały się z worka! Alojzy usiadł, zasłonił twarz rękoma i rozpłakał się jak dziecko. Alojzy słynął z tego, że pod każdym względem był bardzo dokładny i nigdy niczego nie zapominał, tym razem było inaczej biedaczysko zapomniał zawiązać worek. Nie wiedział co robić, zbliżała się noc. Przyjaciel Mikołaja nagle usłyszał dziwny dźwięk jakby ktoś skrobał w coś blaszanego. Dźwięk się nasilał, a Alojzy poczuł dziwny niepokój. Skrobanie się nasilało i nagle przed Alojzym ukazała się dziwna postać, która była bardzo wysoka, ubrana była w dziwny strój jakby zbroję, a w dłoni trzymała wielki pędzel i wiadro. Alojzy nie był w stanie wykrztusić słowa, za to postać odezwała się bardzo niskim głosem, Alojzy drżał jak galareta. -”Witam Cię Alojzy, jestem Mróz. Widzę, że masz problem czy mogę jakoś pomóc?” - Alojzy nieśmiało i z drżącym głosem opowiedział całą historię. Mróz z poważną miną wyciągnął coś ze swojego wielkiego wiadra była to kula, która potrafiła cofnąć czas. Mróz wytłumaczył Alojzemu, że ów kula może przenieść go do momentu gdy żegnał dzieci lecz w zamian musi się odwdzięczyć. Alojzy zastanawiał się w jaki sposób, co takiego musi zrobić. Mróz wyciągnął z kieszeni białą karteczkę zaadresowaną do Świętego Mikołaja i poprosił Alojzego by przekazał go adresatowi. Pan listonosz poprawił swój uniform z dumą wziął list i schował do kieszeni upewniając się, że dobrze zapiał zamek. Alojzy nieśmiało spytał Mroza czy może wiedzieć co jest w liście. Mróz się uśmiechnął i wytłumaczył, że od 100 lat używa jednego pędzla do malowania wzorów na szybach lecz jego stary pędzel się zużył i prosi w liście o nowy pędzel by podczas zimy dzieci i dorośli cieszyli się z jego pięknych obrazów.
Mróz potarł magiczną kulę, kazał Alojzemu usiąść na skuter i mocno się trzymać. Nagle płatki śniegu zaczęły wirować, szybciej i jeszcze szybciej, w górze unosił się śnieżny kurz, a Alojzy zamknął oczy z przerażenia. W pewnym momencie Alojzy się ocknął i zobaczył dzieci machające do niego i krzyczące „Szczęśliwej podróży...” listonosz był nieco oszołomiony lecz szybko przypomniał sobie całą sytuację. Alojzy zszedł z pojazdu podszedł do worka i porządnie go zawiązał i jak nigdy sprawdzał go ze 3 razy i zaciskał sznurek by mieć pewność, że listy nie wypadną.
Uradowany Alojzy popędził na swym skuterze do Świętego Mikołaja i mógłby przysiąc, że każdy krzaczek, drzewo, skała wyglądał jak piękny obraz mieniący się kolorami zimy.
W progu stał Święty Mikołaj i machał do Alojzego na przywitanie. Alojzy serdecznie się przywitał ze swoim starym przyjacielem, zasiedli przy kominku i popijając gorącą czekoladę (bo wiadomo to ulubiony napój Świętego Mikołaja) Alojzy opowiedział swoją przygodę. Mikołaj tylko zerkał spod kubka i tajemniczo się uśmiechał. Alojzy nie zapomniał o liściku od tajemniczej postaci, delikatnie odpiął kieszeń i wręczył Mikołajowi mały liścik od Mroza. Oczywiście listy dzieci również wszystkie trafiły i pomocnicy Mikołaja od razu zabrały się do czytania.
Alojzy następnego dnia był już w wiosce gdzieś na końcu świata i czuł się dumny, że nie zawiódł dzieci, które wierzyły w Świętego Mikołaja.
nadesłała: Katarzyna, mama 8-letniej Marianny i 2-letniego Stasia