Zmiany w życiu dziecka od 0 do 6 lat – subiektywnie

Pojawienie się dziecka to prawdziwa rewolucja, a może nawet zmiana podobna do wybuchu jądrowego. Kiedy w rodzinie pojawi się mały człowiek, nic już nie będzie takie samo. Rodzice często nie spodziewają się, jak wiele zmian wprowadzi to w ich życiu, a kolejne „nowości” i „bunty” stawiają dotychczasowe życie rodziny na głowie. Dlatego warto wiedzieć o tych najważniejszych – przedstawiam subiektywną listę najważniejszych kroków milowych w rozwoju dziecka od narodzin do szóstego roku życia.

Pamiętam czas, kiedy sama nie miałam dzieci, za to noworodki zaczęły pojawiać się u bliższych lub dalszych znajomych. Nie byłam w stanie wtedy zrozumieć, skąd ten cały zachwyt? Że siada? No przecież to żadna filozofia, w końcu to podstawowa umiejętność. Zaczęło mówić? OK, ale przecież tej umiejętności dzieci uczą się w wyniku socjalizacji, czyli kontaktów z otoczeniem. To wszystko było dla mnie dziwne, a każdy zachwyt tym, że „moje dziecko to, moje dziecko tamto” był dla mnie niezrozumiały. Potem pojawił się nasz syn i zrozumiałam, o co chodzi.

To moja subiektywna lista najważniejszych zmian w życiu dziecka (i rodzica oczywiście) w pierwszych 6 latach życia. Pokrywają się z typowymi „krokami milowymi” rozwoju dziecka, jednak niektórym poświęcę więcej miejsca, ponieważ uznaję je za bardzo istotne. Te momenty wydają się banalne, ale właśnie dlatego są tak niezwykłe:

 

Pierwsze koty za płoty

Pierwszy rok życia dziecka to prawdziwy roller coaster – podczas tych 12 miesięcy dziecko przechodzi przez aż 7 skoków rozwojowych. Maluch, który rodzi się z dosyć niewielką liczbą kompetencji (umiejętnością ssania, załatwiania potrzeb fizjologicznych i ogromnym pragnieniem bliskości), w zawrotnym tempie uczy się nowych rzeczy. Zaczyna chwytać, przewracać się na boki, odzwierciadla emocje i się uśmiecha. Potem uczy się przemieszczać i eksplorować zakamarki otoczenia (głównie podłogi) – najpierw pełzając, potem raczkując. W tym okresie jednak najważniejsza jest bliskość – teraz nie chce mi się wierzyć, jak szybko to wszystko mija, choć na początku naszej rodzicielskiej drogi te godziny noszenia i niekończące się nocne karmienia wydawały się trwać całą wieczność.

Pierwszy rok zaskakuje na każdym etapie. Dociera do nas świadomość, że to malutkie dziecko, które jeszcze niedawno było w czwartym trymestrze, nagle zaczyna być coraz bardziej samodzielne. Chociaż dalej nie postrzega siebie jako niezależnego bytu i w praktyce jest w pełni zależne od opiekunów, to przestaje być zupełnie bezradne i potrafi o wiele więcej. Do tego każdy dzień jest dla niego okazją do nauki i dowiedzenia się czegoś nowego o świecie.

Temu wszystkiemu towarzyszy obawa o to, czy maluch dobrze się rozwija. Na pierwszym etapie życia (do mniej więcej dwóch lat) wielu rodziców martwi się o to, że dzieci znajomych, mniej więcej w tym samym wieku, umieją więcej lub coś innego. Ta obawa może prowadzić do niepotrzebnego zamartwiania się lub do zwrócenia uwagi na istotne kłopoty w rozwoju dziecka, które mogą prowadzić do poradni specjalistycznych, dzięki których pomocy maluch wskoczy na właściwe tory rozwoju. Jednak największym krokiem milowym dziecka w tym wieku jest opanowanie sztuki przemieszczania się. Ten magiczny pierwszy krok bez trzymanki wielu rodziców wspomina do końca życia, jednak jest on dla dziecka niezwykle istotny: robi dosłownie pierwszy krok w stronę samodzielności.

Półtora roku robi różnicę

Półtoraroczne dziecko (czyli w praktyce dwulatek) robi się coraz bardziej skory do eksploracji świata. Pomaga mu w tym umiejętność chodzenia i chwytania rzeczy; obie te kompetencje znacznie ułatwiają mu też robienie rzeczy, przez które rodzice mogą zejść na zawał. Bo dziecko w tym wieku jest jak torpeda, potrafi biec przed siebie w kierunku ruchliwej ulicy i nie oglądać się wstecz. Jego pierwsze imię to brawura, a drugie – przekora. Przynajmniej pozornie, bo przywykliśmy do innego odbierania komunikatów. Albo do tego, że dziecko po prostu się uśmiechało, gdy mówiliśmy do niego. Teraz zaczyna rozumieć i mieć własne zdanie.

Często – jako rodzice – odbieramy to jako wspomnianą przekorę i brawurę, ale w tym wieku sprowadza się to do jednego: permanentnej eksploracji świata. Dziecko chce poznać jak najwięcej, w jak najkrótszym czasie. To oznacza bieganie, wbieganie i biegnięcie; opór, krzyk i płacz. Często ta potrzeba i sprzeciw woli rodziców (czy też ich rozsądkowi) jest nazywany buntem dwulatka. Wiąże się to z indywidualizacją (i też często jest z nim mylony). Dziecko odkrywa swoją autonomię i chce manifestować niezależność. Dla mnie to niesamowity czas – chociaż nie odczuliśmy zmian aż tak mocno jak wspomnianą to niektórzy rodzice, to jednak widzimy, że potrzeba eksploracji i rodząca się świadomość niezależności dziecka od rodziców, a w szczególności mamy, powoduje wiele konfliktów.

Jednak temu wiekowi towarzyszy też jeden, wielki krok milowy: mówienie. Wiadomo, że dziewczynki szybciej zaczynają mówić i o wiele wcześniej zaczynają używać bardziej rozbudowanych konstrukcji zdaniowych. To nie powinno nikogo zaskakiwać. Jednak dzieci obojga płci w okolicach drugiego roku życia zaczynają mówić w miarę płynnie. A przynajmniej da się z nimi dogadać, nawet zadając wyłącznie pytania zamknięte. Czy chcesz jeść, czy chcesz siku, przytulić – te pytania pomagają dogadać się z dwulatkiem.

Dynamiczny rozwój mowy sprawia, że dziecko chętniej poznaje inne obszary świata. Poza tym, jak wiele rzeczy działa (lub po prostu wchodzi w interakcję, bo coś się naciska i coś się dzieje), ważne staje się też tworzenie opowieści o tych rzeczach. W tym wieku świetnie sprawdzają się książeczki o niemal wszystkim. Tu nie ma reguły i każde dziecko ma swoje preferencje. Jako rodzice musimy się po prostu wsłuchać w potrzebę rozwoju najmłodszych.  To właśnie dwa najważniejsze kroki milowe w wieku około dwóch lat – mowa i narodziny autonomii (która przekłada się na pragnienie eksploracji świata).

Trzylatek i przedszkole

Przedszkole to ogromna zmiana w życiu rodziny. Oczywiście nie wszyscy muszą decydować się na posłanie malucha do przedszkola, ale ci, którzy nie mają innej alternatywy, muszą przygotować się na ogromne zmiany. Bo trzyletnie dziecko w przedszkolu jest wbrew pozorom w całkiem dobrym miejscu jeśli chodzi o rozwój. Zwłaszcza relacji społecznych.

Trzylatek najczęściej umie się już komunikować. Poznał najbliższe otoczenie na tyle, że jest w stanie stwierdzić co do interesuje, a co nie jest warte jego uwagi. Oczywiście najciekawsze są rzeczy, które akurat są w rękach rodziców, ale to szczegół. Ważna w tym wieku jest interakcja z otoczeniem. Oraz poznawanie nowych obszarów świata i relacji z innymi ludźmi, niż tylko rodzice. To dodatkowo trudny czas dla nas, bo okazuje się, że jednak dziecko nie zawsze nas potrzebuje, a nasze miejsce na długi czas zajmują kochane ciocie z przedszkola. Musimy się na to przygotować i tu nie ma wyjątku (oczywiście – jeśli posyłamy dziecko do przedszkola).

Taką potrzebę tworzenia relacji – nie tylko z rodzicami i najbliższymi – zaspokaja przedszkole. Dziecko wchodzi w nim w interakcje z innymi ludźmi: opiekunkami, dziećmi, ich rodzicami, obsługą ... Zaczyna tworzyć pierwsze relacje, które nie są zamknięte w ramach najbliższej rodziny. Pomagają przekonać się dziecku na ile kontakty z innymi ludźmi pozwalają mu na zachowanie jego ja. Chociaż brzmi to bardzo dojrzale, to – na swój sposób – dzieci właśnie w tym wieku po raz pierwszy rozumieją w pełni, że są osobnymi bytami, a do tego mają okazję zderzyć swoje potrzeby z potrzebami innych dzieci, pod okiem wychowawców.

W tym wieku maluch uczy się, że na świecie jest nie tylko ono, a że potrzeby innych też zaczynają się liczyć. To dobry wiek dla życia rodzinnego, bo dziecko zaczyna wykazywać pewne cechy empatii. Powiedzenie trzylatkowi, że coś nie jest w porządku, bo może sprawić, że go będzie bolało, lub to, co robi będzie bolało innych trafia na podatny grunt. To zarazem trudna nauka dla nas, rodziców – trzeba tak dobierać komunikację, żeby dziecko nie czuło się poniżane. W tym wieku dobrze sprawdza się komunikacja bezprzemocowa (z resztą jak w każdym, ale w kontaktach z trzylatkami widać to doskonale).

Te relacje z innymi dziećmi zaspokajają potrzebę eksploracji świata poza bezpiecznymi ścianami domu. Dziecko pierwszy raz wychodzi poza jego ramy i zaczyna kontaktować się z innymi. Czasem jest płacz, ale jest też dużo zrozumienia. W tym wieku maluch zaczyna już rozumieć dużo i – chociaż rodzicom młodszych dzieci to może się wydawać dziwne – da się z trzylatkiem dogadać. Do tego przedszkole wzmacnia wiele rzeczy rodzących się w dziecku w tym wieku: poczucie porządku, aktywność czy rozwój motoryki. Dlatego dzieci w tym wieku uspokajają się po „buncie” – wiedzą, że są niezależne, zaczynają rozumieć kim są i w spokoju poznają świat lub przeżywają nowe doświadczenia. Jednak potem następuje koniec tego spokoju, bo dziecko zbliża się do kolejnego kryzysu/buntu.

„Kryzys czterolatka”?

Czyli powtórna indywidualizacja – mamy dwulatka w wersji bis. To inspirujący czas – czteroletnie dziecko jest już w pełni komunikatywne i potrafi jasno wyrażać swoje potrzeby, a często bezradność wynikająca z tego, co dzieje się w jego ciele sprawia, że potrzebuje rodziców jeszcze bardziej, niż wcześniej.

W tym wieku rozwija się układ nerwowy i mogą pojawić się kłopoty z orientacją przestrzenną, koordynacją czy łagodny regres komunikacji. Do tego dochodzą pierwsze silne emocje, których dziecko nie znało wcześniej. Dojrzewająca świadomość tego, że są też inne dzieci czy inni ludzie sprawia, że czteroletnie dziecko potrzebuje potwierdzenia tego, że jest kochane i ważne. Pojawia się wiele pytań o to, a my jako rodzice możemy po prostu być dla takiego dziecka dostępni. To bardzo ważne dla niego. Przypomina to trochę etap indywidualizacji u dwulatków, dlatego może być ciężki do przejścia. Jednak konsekwentne budowanie relacji i spędzenia czasu z dzieckiem pomaga w łagodnym przejściu nawet takiej burzy.

W tym wieku też dynamicznie rozwija się wyobraźnia dziecka, co świadczy o wspomnianym dojrzewaniu układu nerwowego i zdobywaniu/rozwijaniu nowych kompetencji, których jeszcze niedawno dziecko nie miało. Czterolatek ma już na czym budować podwaliny swojego świata w wyobraźni – poznało trochę rzeczywistość i ludzi, więc zaczyna używać wyobraźni do tworzenia własnych światów i wymyślonych przyjaciół. Oczywiście kłopot z tymi wymyślonymi przyjaciółmi i światami jest taki, że dziecko korzysta z tego, co zna. Sam proces tworzenia wymyślonych przyjaciół jest niegroźny i świadczy o rozwoju dziecka i jego kompetencji.

Podobnie jak w poprzednich okresach – dziecko chętnie rozwija swoje kolejne umiejętności. Wzmacniają się też wcześniejsze zainteresowania (chociaż utarło się, że dzieci lubią rysować, to jednak zamiłowanie do rozkręcania rzeczy też potrafi się wzmocnić i powinniśmy – jako rodzice – obserwować ten etap rozwoju dziecka, żeby pomóc mu rozwijać się w kierunku, w którym ono faktycznie chce się rozwijać).

Pięcio- i sześciolatek

To bardzo ciekawy okres w rozwoju dziecka – pięciolatek, po przejściu kryzysu rozwojowego, zaczyna się rozwijać w spokoju. Dla całej rodziny ten okres jest sporym odpoczynkiem i ułatwia wzmacnianie relacji. Dodatkowo w tym okresie dzieci jeszcze chętniej rozwijają nowe kompetencje, ponieważ zdobywają świadomość dotychczasowych umiejętności.

Ten okres jest bardzo istotny, bo dziecko nie dość, że staje się w pełni komunikatywne, zaczyna się posługiwać wyobraźnią i zaczyna powoli obejmować bardziej abstrakcyjne pojęcia, to dodatkowo poznaje świat w sposób bardziej skoordynowany niż w przypadku dwulatka. Zaczyna dostrzegać swoje ograniczenia, ale też obszary, w których jest mocne.

Jednak po nim następuje kolejny „kryzys”, który wiąże się z ogromnym rozwojem układu nerwowego. Sześciolatek odczuwa ten rozwój, a rodzice mogą dostrzec zmęczenie, rozchwianie emocjonalne czy zdezorientowane. Potrzebują w tym czasie dużo uwagi i spokoju, ponieważ ten okres jest dla nich trudny. Najważniejsze – zwłaszcza dla rodziców – jest to, że z dziećmi w tym wieku da się dogadać i znaleźć źródło problemu (zmęczenie, zdenerwowanie, nieradzenie sobie z emocjami).

Do tego sześcioletnie dzieci są w obliczu końca pewnego etapu – niedługo pójdą do szkoły. Ale to zupełnie inny temat. 

Autor Pisze o rodzicielstwie bliskości, życiu w przyjaźni z dzieckiem i ze sobą. Dużo czyta (skończyła polonistykę, nie skończyła filozofii. I kilku innych rzeczy też.) Żona Bartka, mama Kociełły.
Podoba Ci się ten artykuł? Dołącz do społeczności rodziców i bądź na bieżąco!
Używamy plików cookies (ang.ciasteczka), by ułatwić korzystanie z serwisu tatento.pl i miejscaprzyjaznedzieciom.pl. Jeśli nie życzysz sobie, aby pliki cookies były zapisywane na Twoim dysku, zmień ustawienia swojej przeglądarki.
akceptuję