Warto wiedzieć

Czyli czego nauczyły mnie 2 lata karmienia piersią?

Mleko to nie tylko pokarm, chcieć to móc, a pieniądze wydane na wizytę doradcy laktacyjnego to inwestycja, która się zwróci. Czego Was nauczyło karmienie piersią?

Niedawno Kociełło skończył 2 lata, co daje nam dwa lata mojego karmienia. Jakoś ciężko mi napisać o „naszej drodze mlecznej”, bo karmienie piersią jest dla mnie czymś ważnym, ale jednocześnie bardo delikatnym i intymnym, dlatego pomyślałam, że warto napisać o tym, jak wygląda długie karmienie (choć nie wiem, czy dwa lata można tak sklasyfikować – w moim odczuciu niekoniecznie, ale wiem, że dla wielu osób 24 miesiące to sporo) z perspektywy osoby, która kiedyś do karmienia piersią miała jeśli nie sceptyczny, to na pewno ambiwalentny stosunek. Z jednej strony to chyba dowodzi, że karmić może każdy, skoro mi się udało, po miesięcznej walce, załamywaniu rąk przez lekarzy i stwierdzeń położnych ze szpitala, że się nie uda, z drugiej – są rzeczy o karmieniu piersią, które chciałabym wiedzieć, zanim  urodził się nasz syn. Może Wam też coś się przyda:

Jakie były moje wyobrażenia przed?

Trzeba przyznać, że nie byłam wielką fanką karmienia naturalnego – z perspektywy kogoś, kto nie maił dzieci, wydawało mi się ono przerażające i kojarzyło z nieprzyjemnym  doświadczeniem – chodziło przede wszystkim o poczucie, że to trochę tracenie własnej autonomii , tak jakby część mojego ciała nie należała już do mnie. Dlatego myślę, że ważny jest przykład innych kobiet i delikatne uświadamianie, bo to może pokazywać, że w naszym otoczeniu karmienie piersią jest wciąż czymś…  niezwykłym i niespotykanym? Kiedy byłam w ciąży serio byłam przekonana, że noworodki jedzą 8 razy dziennie i dam radę planować spacery tak, żeby nigdy nie karmić poza domem… serio. :)

Dzieci są różne

Są takie, które jedzą „normalnie”, a może raczej przewidywalnie i takie, które będą wisieć na piersi non stop. I jedne i drugie są całkiem normalne. Z moich obserwacji, te bardzo „piersiowe” dzieci, to często mali wrażliwcy, którzy regulują się w ten sposób  właśnie tak radzą sobie ze stresem. Dlatego jakiekolwiek porównywanie jest bez sensu, tak samo jak ksiązki, które mówią, ile razy dziennie je noworodek, ile 5-miesięczny niemowlak i że dziecko potrzebuje przerw nocnych, dlatego należy odstawić karmienia podczas snu i że przesypiania nocy trzeba dziecko nauczyć. Jakby to powiedzieć… nie trzeba – kiedyś, wcześniej lub później samo do tego dojrzeje. Potwierdzam jako matka karmiąca, która myślała, że już nigdy nie prześpi nocy. :)

Lekarze też są różni

I wielu z nich nie ma odpowiedniej wiedzy. Niestety, ale tak bywa. Sama trafiłam do endokrynologa „kręcącego nosem” na karmienie powyżej roku. Co bardzo ważne – kiedy chodziłam do lekarzy na wizyty z synem oraz na moje własne, nie zdarzył mi się chyba żadna nieprzyjemna sytuacji, o jakich często zdarzało mi się czytać na forach internetowych i facebooku. Nie słyszałam, że mam natychmiast przestać, nie słyszałam, że moje mleko to teraz już tylko woda. To jest naprawdę fajne.

Kiedy trafiłam do neurologa z migrenami uniemożliwiającymi życie, usłyszałam, że jeśli karmię, wszystkie mocne leki, które mi pomogą odpadają, zostają tylko ibuprofen i paracetamol. Nie było żadnej presji ani ocen, tylko miejsce na moją decyzję. Podobnie było, kiedy wróciła silna alergia – lekarka, której powiedziałam, że karmię westchnęła, powiedziała, że będzie ciężko, ale znalazła odpowiedni lek, zapytała o harmonogram karmień i wspólne ustaliłyśmy porą, o której mogę łyknąć tabletkę tak, żeby jak najmniej substancji czynnej przeszło do mleka. To bardzo krzepiące, że są lekarze, którzy wiedzą, co to laktacyjny leksykon leków i potrafią go używac. Da się? Da się!

Warto mieć grupę wsparcia

Z mojej perspektywy to bardzo ważne i może mieć kluczowe znaczenie dla naszego komfortu psychicznego, bo jeśli masz w otoczeniu jedynie mamy, które karmią tylko mlekiem modyfikowanym, może być ciężko po prostu dlatego, że one mają całkiem inne doświadczenie. Nie chodzi mi tutaj o zarzucane złej woli komukolwiek – chodzi tylko o stwierdzenie faktu, że inaczej jest, kiedy karmisz butelką, a inaczej – kiedy piersią. Tylko tyle. Tak się złożyło, że zanim urodziłam, moje znajome z dziećmi miały różne doświadczenia z karmieniem – większość z nich dokarmiała od początku, szczególnie na noc i ok. 6 miesiąca odstawiała dzieci od piersi. Chciały mi pomoc, kiedy walczyłam o laktację, ale jednocześnie słyszałam, że sama się zamęczam, kiedy skarżyłam się na nieprzespane noce i mieszanka bardzo by pomogła. Było w tym mnóstwo dobrej woli, tylko tak rad nie pomoże matce, która bardzo chce karmić piersią jak najdłużej. Dlatego bardzo pomogły mi nowe znajomości – po urodzeniu Młodego poznałam mamy z okolicy, wszystkie z nich karmiły tylko piersią, nosiły w chuście, a rozszerzanie diety planowały metodą BLW. To było bardzo wspierające, no i zawsze mogłam kogoś poprosić o radę.

Wiedza to potęga…

Dobrze jest się przygotować teoretycznie do karmienia i to solidnie, bo jeśli źle trafimy, problemy mogą się zacząć zaraz po porodzie. Dlatego warto czytać jak najwięcej i nie dać sobie wmówić, że istnieje jakaś uniwersalna dieta matki karmiącej, dokarmianie nie może wpłynąć negatywnie na laktację, a po mleku modyfikowanym niemowlę będzie spać… Do poszerzanie wiedzy przydadzą się książki i blogi (hafija i mataja powinny wystarczyć). Dobrze jest też mieć jakąś wspierającą mamę z doświadczaniem, która może nas wesprzeć w trudniejszym momencie. Przed porodem można też zanotować w telefonie numer do doradcy laktacyjnego, tak na wszelki wypadek.

…ale są pytania, na które nie ma odpowiedzi

Tak sądzę. Bo mimo wszystko to sprawa bardzo indywidualna – mamy są różne, dzieci też są różne, a długie karmienie i doświadczenie  karmienia własnego dziecka nie czynią z nas ekspertów. U mnie było jakoś, u kogoś innego – może być inaczej. Czasem nie wiadomo, czemu trudno zejść z nakładek laktacyjnych i dlaczego dziecko uparcie odmawia jednej piersi. W takich przypadkach pomagają fachowcy, ale zdarz się, że się nie udaje – wielki brawa dla mam, które karmią mimo takich perturbacji.

Mleko to nie tylko pokarm

I nie dajcie sobie wmówić, że jest inaczej. Teraz, kiedy mój syn teoretycznie spokojnie mógłby obyć się bez mojego mleka, bo potrafi wciągnąć na obiad trzy miski rosołu (nie, na szczęście nigdy nie miał problemów z żołądkiem :)), nadal potrzebuje mleka i nie chodzi tu wcale o kaloryczne zapotrzebowanie. Są dni, kiedy jest tak podekscytowany i zajęty, że nie upomina się o mleko przez prawie cały dzień, a są też takie, kiedy jest w gorszej formie, że upomina się o pierś właściwie co 15 minut. I to tez jest normalne, jednak w takiej sytuacji warto pamiętać, że dzieci powyżej roku karmimy na życzenie mamy i dziecka, bo potrzeby obu stron są już równie ważne.

Dobrze jest zastanowić się, co jest dla nas komfortowe. Są mamy, dla których karmienie poza domem jest komfortowe, ja jednak jestem z frakcji, która tego nie lubi. Może dlatego, że jestem nieśmiała, a karmienie, kiedy ktoś patrzy jest dla mnie zwyczajniej niekomfortowe, poza tym w gwarnych miejscach dziecko też łatwo się rozprasza. W momencie, kiedy mogłam się dogadać z moim dzieckiem, czyli w okolicach pierwszego roku życia, tłumaczyłam, że mleko będzie w domu i takie ustalenia dawały radę, jeśli sytuacja nie była bardzo awaryjna, a mówię tu o dziecku, z tych bardzo „piersiowych”.

Praktycznie każdy może karmić, ale nie każdy musi chcieć

I to też jest spoko. Po napisaniu tego zdania zdałam sobie sprawę, jak kontrowersyjnie może brzmieć, ale biorę z to odpowiedzialność. Zdaję sobie sprawę, że istnieje grupa kobiet, które karmić nie mogą, ale jest to niewielki procent. Smutno mi, że często osoby, które mówią, że „nie miały mleka”, nie zdaj sobie sprawy z tego, że po prostu coś po drodze poszło nie tak – bywa, że takie bzdury wmawia po porodzie personel medyczny, a że psychika to w laktacji ważna sprawa… wszystko po prostu siada.  Drugiej strony – jeśli ktoś świadomie decyduje się na to, że nie chce karmić – ma do tego prawo i nie powinien być oceniany, bo karmienie piersią to też masa wyrzeczeń. Jeśli nie chcesz karmić – to nie jest powód do wstydu.

Autor Pisze o rodzicielstwie bliskości, życiu w przyjaźni z dzieckiem i ze sobą. Dużo czyta (skończyła polonistykę, nie skończyła filozofii. I kilku innych rzeczy też.) Żona Bartka, mama Kociełły.
Podoba Ci się ten artykuł? Dołącz do społeczności rodziców i bądź na bieżąco!
Używamy plików cookies (ang.ciasteczka), by ułatwić korzystanie z serwisu tatento.pl i miejscaprzyjaznedzieciom.pl. Jeśli nie życzysz sobie, aby pliki cookies były zapisywane na Twoim dysku, zmień ustawienia swojej przeglądarki.
akceptuję