Małe dziecko

Trudne uczucia - jak o nich rozmawiać?

O dobrej komunikacji już pisałam, ale to trochę temat-rzeka. Chcemy rozmawiać z dziećmi, chcemy, żeby nas słuchały i szanowały, no i żeby nam ufały. Żeby nasz syn przyszedł do nas wyżalić się, kiedy będzie miał złamane serce, albo córka zwierzyła się, że zawiodła ją najlepsza przyjaciółka. Dlaczego jednak czasem dzieci nam nie ufają, albo zamykają się w sobie, choć mamy najlepsze intencje i jesteśmy pełni dobrej woli? Powodów oczywiście może być wiele, ale często do poprawienia komunikacji wystarczy naprawdę kilka drobnych zmian.

Słuchaj!

Jaki jest najprostszy sposób na skuteczną komunikację z dzieckiem: słuchaj. Tylko tyle i aż tyle. Wbrew pozorom niewiele osób potrafi dobrze słuchać, nie wystarcza do tego, że wszyscy mamy uszy. Na szczęście dobrego słuchania można się nauczyć. Ważne jest tutaj skupienie na tym, co mówi dziecko. Nie chodzi ot o, żeby rzucać wszystko co robimy – jeśli obieramy ziemniaki, to jak najbardziej możemy jednocześnie rozmawiać z dzieckiem ale kiedy oglądamy telewizję – wtedy już nie. W takiej sytuacji nasz rozmówca będzie czuł się zlekceważony, a my nie będziemy mieli możliwości skupić naszej uwagi na tym, co mówi.

Kolejnym ważnym elementem dobrej rozmowy jest empatia. Dobrze jest wczuć się w sytuację dziecka i mu to okazać, czyli odpowiadać w sposób empatyczny.

Jak wygląda empatyczna odpowiedź? Jest kilka zasad (niezależnie od tego, z kim rozmawiamy):

1) Nie oceniaj

2) Nie broń drugiej osoby

3) Nie użalaj się

4) Nie analizuj

5) Nie zadawaj pytań

6) Nie zaprzeczaj uczuciom

7) Nie udzielaj rad

„Jesteś głupi”, czyli słowa, które ranią

Trudno nie zareagować emocjonalnie, kiedy dziecko mówi bolesne dla nas słowa. Co zrobić, kiedy słyszymy „Nienawidzę cię!”, „Babcia jest głupia” albo „Nie chcę rodzeństwa”? Czasem nazywamy to brakiem szacunku i mówimy do naszych dzieci:

„Nie mów tak, na pewno tak nie myślisz”

„Mówisz tak, bo jesteś zmęczony”

„Nie ma powodu do strachu”

W ten sposób nie pomagamy dziecku (tak samo, kiedy mówimy „Nie płacz już”) – bo nie akceptujemy jego uczuć. Takimi komunikatami ucinamy komunikację.

W takim razie jak reagować, kiedy słyszymy „Nie kocham cię!”?

Można powiedzieć np. „Nie lubię, kiedy mówisz w ten sposób. Jeśli jesteś smutny albo masz jakąś trudność, powiedz mi to inaczej”. Tutaj dochodzimy do sedna, czyli nazywania uczuć.

Jak nazywać uczucia?

Moim zadaniem to po słuchaniu najważniejsza i rzecz, którą możemy zrobić. Żebyśmy mogli nazwać uczucia, potrzebna jest empatia i brak oceniania. W moim przypadku to zrewolucjonizowało nie tylko relację z dzieckiem, ale też z innymi ludźmi. Bo kiedy rozmawiamy z kimś mamy potrzebę, powiedzieć „coś mądrego”, doradzić, znaleźć rozwiązanie. A najczęściej druga strona nie tego oczekuje – potrzebuje po prostu wysłuchania.

Kiedy myślałam o tym, jak takie komunikaty wpływają na mnie, było mi łatwiej zachowywać się empatycznie wobec mojego dziecka. W momencie, gdy relacjonujemy komuś trudną sytuacją w pracy, nie chcemy słyszeć „Przesadzasz”, „Mogłeś zachować się inaczej” albo „Dwa lata temu miałem podobna sytuację, posłuchaj! Zaraz ci opowiem…”. To wszystko sprawi raczej, że nie będziemy mieli ochoty rozmawiać z taką osobę, bo poczujemy się „olani”. Całkowicie inaczej zareagujemy, kiedy ktoś powie: „To musiało być trudne”, „Pewnie jest ci ciężko” – czyli nazwie nasze odczucia.

I o to w tym właśnie chodzi – o prostą parafrazę. Staramy się być takim „lustrem” dla drugiego człowieka: pokazujemy, że słuchaliśmy go uważnie i skupiamy się na jego problemie, a nie sprzedajemy gotowego rozwiązania. Zwykłe „Mhmm”, „Naprawdę?”, „Rozumiem” albo inne zdanie podtrzymujące rozmowę jest więcej warte niż najlepsza rada.

To potwierdzanie uczuć na początku wydaje się kuriozalne i przerysowane, ale szybko wchodzi w krew. I działa. W ogóle z cała komunikacją bez przemocy tak jest, że bardzo szybko staje się dla nas naturalnym sposobem porozumiewania się i zwiększa komfort życia, bo poprawia nasze relacje.

Kiedy dziecko sią nam skarży, bo np. najlepszy kolega w szkole nie chciał się z nim bawić,, nasza odpowiedź może brzmieć „Było ci smutno, bo Tomek grał w piłkę z Michałem? Czułeś się pominięty?” Nie ma tutaj gotowych odpowiedzi, bardziej chodzi o naszą otwartość i pokazanie, że jesteśmy przy naszym dziecku we wszystkim, co przeżywa.

Nie bój się złości (ani innych uczuć)

Wielu rodziców sądzi, że kiedy okażą akceptację uczuć (szczególnie tych trudnych, jak choćby złość), będzie to oznaczało przyzwolenie na agresywne zachowania. A to nie tak – dajemy wtedy dziecku kilka ważnych lekcji. Pierwsza jest taka: pokazujemy dziecku, że akceptujemy go niezależnie od okoliczności i zawsze może na nas liczyć. Druga: dziecko dowiaduje się, że emocje są różne, nie ma gorszych i lepszych. Dzięki temu nie blokujemy ich przeżywania.

Możemy jednocześnie dać dziecku przyzwolenie na przeżywanie wszystkich uczuć i jednocześnie nie pozwalać na zachowania, których nie akceptujemy:

np. „Widzę, że sprawia ci przyjemność dźwięk, jaki wydaje garnek. Jeśli chcesz w coś uderzać, weź cymbałki”. Albo powiedzieć, że nie chcemy, żeby skakało po krześle, zdjąć je z niego i jednocześnie zaakceptować jego niezadowolenie, które okaże płaczem. To wszystko się nie wyklucza.

Lepiej zapobiegać, niż gasić pożary

Jeśli zabronimy przeżywania emocji, prędzej czy później to się na nas zemści. Istnieje ścisła relacja miedzy zachowaniem dzieci a ich uczuciami. Kiedy dzieci dobrze się zachowują? Kiedy czują się dobrze! Niby proste, więc w czym problem? Dzieci mają większy trudności z regulacją emocji (nie mówię tutaj o kontroli), bo nie są wystarczająco dojrzałe. Inna sprawa jest taka, że często my, choć jesteśmy dorośli, mamy problem z naszymi emocjami, więc trudno wymagać tego od dziecka. No i zaczynamy od końca: skupiamy się na efekcie, czyli nieakceptowalnym zachowaniu, a nie na tym, gdzie leży przyczyna.

Kiedy odnajdziemy źródło problemu, to już początek drogi. Drugi etap to akceptacja uczucia. Niby banał, ale łatwo o tym zapomnieć. Szczególnie, kiedy dziecko mówi coś, co nas rani.

„Nie mów do mnie tym tonem” – to nie działa. Takie zdania nie pomagają, tylko zaostrzają konflikt i pogarszają sytuację. Sprawiają też, że emocje dziecka eskalują, a agresja wzrasta albo dziecko zamyka się w sobie.  Bądź otwarty. To najważniejsze w komunikacji z dzieckiem. Czasem wystarczy pokazać, że staramy się zobaczyć i zrozumieć jego uczucia – nie potrzeba wiele więcej.

 

Podczas pisania artykułu korzystałam z książek:

Kevin Steede, 10 błędów popełnianych przez dobrych rodziców.

Aleksandra Piotrowska, Ewa Świeżewska, Nastolatki pod lupą. Poznaj, by zrozumieć.

Adele Faber, Elaine Mazlish, Jak mówić, żeby dzieci nas słuchały, jak słuchać, żeby dzieci do nas mówiły.

 

Autor Pisze o rodzicielstwie bliskości, życiu w przyjaźni z dzieckiem i ze sobą. Dużo czyta (skończyła polonistykę, nie skończyła filozofii. I kilku innych rzeczy też.) Żona Bartka, mama Kociełły.
Podoba Ci się ten artykuł? Dołącz do społeczności rodziców i bądź na bieżąco!
Używamy plików cookies (ang.ciasteczka), by ułatwić korzystanie z serwisu tatento.pl i miejscaprzyjaznedzieciom.pl. Jeśli nie życzysz sobie, aby pliki cookies były zapisywane na Twoim dysku, zmień ustawienia swojej przeglądarki.
akceptuję