Wychowanie bez kar i nagród – jak to możliwe?

Wychowanie bez kar i nagród jest możliwe! Zaskoczeni? Często wydaje nam się, że nie ma innej drogi, niż wplatanie w życie naszych dzieci elementów przymusu. No bo jak to?

O ile kary są kontrowersyjne (i nie mówimy tu o cielesnych), to nagrody wydają się czymś skutecznym i pozytywnym w wychowaniu. Przecież nie robimy dziecku krzywdy, a za to wspieramy jego pozytywne zachowania. Okazuje się jednak, że nie do końca tak jest… Dlaczego?

Kara i nagroda – skąd to się wzięło?

Kary i nagrody stały się nieodłącznym elementem procesu wychowania dzięki wpływowi psychologii behawioralnej. Behawioryzm powstał w XX wieku w USA i zakładał, że człowiek jest bardziej skomplikowany niż zwierzęta, ale jego zachowania podlegają podobnym zasadom. Innymi słowy – na pewnym poziomie człowiek jest „do wyszkolenia”. Dzięki karom i nagrodom.

Proponowane przez behawioryzm podejście do procesu wychowania opiera się na schemacie „akcja-reakcja”, czyli każde zachowanie musi mieć odczuwalny skutek. Pochwałę albo skarcenie. Czy to wam coś przypomina? Macie psa? No właśnie. Tego typu schematów używa się np. podczas tresury. Wiem, brzmi nieprzyjemnie, ale mniej więcej tak to wygląda…

Chcesz mieć rację, czy relację?

Sporo mówi się o tym, jak ważne w wychowaniu dzieci są konsekwencja i dyscyplina. To zależy, co jest dla nas ważne. Jasne zasady pomagają dziecku odnaleźć się w świecie i zrozumieć reguły, które nim rządzą. Problem pojawia się jednak kiedy sytuacje, z którymi się stykamy, nie dają się ocenić jednoznacznie. Co to oznacza? Na przykład to, że nie bierzemy pod uwagę okoliczności zachowania dziecka, albo uznajemy, że ustalona zasada jest nienegocjowana. Reagując zerojedynkowo uczymy nasze dzieci, że tak powinny robić.

To może brzmieć kontrowersyjnie, ale inne podejście nie musi prowadzić do domowej anarchii! Pamiętajmy, że najważniejszy jest kontakt z dzieckiem i jego zaufanie, a nasz dom nie jest instytucją. Jeśli podejdziemy do ustalonych granic elastycznie – nic nie tracimy jako rodzice. Ani autorytetu, ani dumy.

Wielu rodziców boi się, że kiedy „ustąpi”, straci szacunek dziecka. Czasem okazuje się, że rozmawiając możemy go zbudować o wiele lepiej, niż gdy będziemy mówić tylko „tak/nie”. Wystarczy zmienić myślenie i szanować wybory dziecka. Nawet wtedy, gdy się z nimi nie zgadzamy. Taką postawą budujemy mocną więź. I zwiększamy szanse na to, że kiedy nasz maluch nie będzie już maluchem, ale zbuntowanym nastolatkiem, nie odetnie się od nas i wciąż będzie wiedział, że może na nas liczyć. Zawsze. Jest takie powiedzenie: „Chcesz mieć rację, czy relację?”. Warto o tym pamiętać.

Kara nie – nagroda tak?

Kara jest mniej skuteczna, niż nagroda – każdy o tym wie. Karanie dziecka nie przynosi skutków (i nie mówimy tu o karach fizycznych), za to nagroda – jak najbardziej powinna. No bo przecież chcemy dla dziecka dobrze. Takiego podejścia uczy się na studiach przyszłych pedagogów (zawsze nagrodą ugramy więcej niż karą), mówi się też o tym na wielu kursach dla rodziców. W czym więc problem?

Teoretycznie go nie ma, bo staramy się wspierać zachowania, które uważamy za dobre. Jak to działa? Nasz syn lub córka robi coś, na czym nam zależy i w efekcie otrzymuje nagrodę. Jakie są skutki? Takie, że potem będzie czekać na nagrodę i stanie się ona jego główna motywacją. Niestety będzie to motywacja zewnętrzna. Może dojść do tego, że nagrody przestaną wystarczać, a dziecko będzie oczekiwało innych/droższych/bardziej wyrafinowanych. I będzie na te nagrody czekać. Nie będzie się zastanawiać, co jest dla niego ważne i wartościowe, ale raczej to, co dostanie za spełnienie oczekiwań rodzica.

To jest typowe motywowanie zewnętrzne. Dziecko nie doszukuje się motywacji w sobie, nie podejmuje działań dlatego, że są dla niego ważne, czy po prostu lubi coś zrobi. Po prostu je wykonuje, bo zależy mu na pozytywnym wzmocnieniu. Brzmi znajomo?

W ten sposób nie wspieramy motywacji wewnętrznej (pisaliśmy o tym tu). Dziecko wychowywane w ten sposób nie będzie szukało siły w sobie, a w przyszłości może być podatne na wpływy choćby grupy rówieśniczej, bo przecież ważna będzie dla niego akceptacja innych osób. To przecież nagroda.

Bez nagród, ale z miłością

Wychowanie bez kar i nagród. Rodzicielstwo bezwarunkowe to tytuł książki Alfiego Kohna. Autor, poza tym, że zawodowo zajmuje się edukacją i wychowaniem, jest też ojcem. Rewolucyjną książkę (nie tylko tę jedną!) napisał pod wpływem własnych doświadczeń jako rodzic. Pisze na przykład o tym, że wiedział, że dzieci nie należy karać, bo to wzmocnienie pozytywne przynosi lepsze efekty. I tak właśnie wychowywał swoje dzieci, starał się je wspierać i motywować (o motywacji zewnętrznej i wewnętrznej pisaliśmy tu). Ale to nie przynosiło efektów. Zauważył za to, że on i jego dzieci oddalają się od siebie. I nie miał pojęcia, o co chodzi. Wtedy odkrył, że kary i nagrody niczego nie załatwiają i że da się inaczej! Jak konkretnie? Napiszemy o tym dokładniej w kolejnej części!

Autor Pisze o rodzicielstwie bliskości, życiu w przyjaźni z dzieckiem i ze sobą. Dużo czyta (skończyła polonistykę, nie skończyła filozofii. I kilku innych rzeczy też.) Żona Bartka, mama Kociełły.
Podoba Ci się ten artykuł? Dołącz do społeczności rodziców i bądź na bieżąco!
Używamy plików cookies (ang.ciasteczka), by ułatwić korzystanie z serwisu tatento.pl i miejscaprzyjaznedzieciom.pl. Jeśli nie życzysz sobie, aby pliki cookies były zapisywane na Twoim dysku, zmień ustawienia swojej przeglądarki.
akceptuję