Warto wiedzieć

Pierwszy raz ujrzeć swoje szczęście

Jeśli macie dzieci, to na pewno pamiętacie ten moment, gdy zobaczyliście je po raz pierwszy. Zapewne większość z was od razu się w nich zakochała i nie miała wątpliwości, że ono też was pokocha. A teraz wyobraźcie sobie, że macie swoje dziecko spotkać pierwszy raz gdy ma kilka lat. Musicie zrobić na nim wrażenie, przecież chcecie, aby was pokochało. Tak jest w przypadku adopcji i wierzcie mi, że to najcudowniejszy, a jednocześnie najbardziej stresujący dzień na tym etapie życia.

Jako że wyraziliśmy z mężem chęć adopcji trójki dzieci jednocześnie, ten dzień przyszedł dla nas niespodziewanie szybko. Już w połowie szkolenia adopcyjnego, gdy tylko przeszliśmy testy psychologiczne, nasi opiekunowie przekazali nam tę wspaniałą wiadomość – mamy dla was dzieci! Pokazano nam ich dokumenty, gdzie mogliśmy poznać ich imiona, wiek i datę urodzenia, dane okołoporodowych kart zdrowia oraz ocenę pediatry i psychologa. W przypadku naszych dzieci informacje były raczej zdawkowe, a ocena lekarska dość powierzchowna. Dla nas nie miało to jednak znaczenia. Gdy trzy dni wcześniej powiedziano nam, że to 2 dziewczynki i chłopiec, od razu pojechaliśmy zakupić pluszaki i samochód. I nie mogliśmy się doczekać spotkania.

Wyznaczono je na czwartek (dokładnie 3 lata temu). Wyszliśmy wcześniej z pracy, bo musieliśmy dojechać 120 km. Pod domem miała czekać na nas nasza opiekunka z ośrodka adopcyjnego. Dojechaliśmy na miejsce nieco przed czasem i czekaliśmy. A naszej pani ani widu, ani słychu. Zadzwoniliśmy i okazało się, że był wypadek i stoi w korku, nie wiadomo, kiedy dojedzie. Musieliśmy w tej sytuacji wejść sami. W gardle mnie ściskało, a mój mąż pobladł. Czuliśmy się tak, jak przed bardzo trudnym egzaminem, od którego wyniku zależy wszystko!

Przywitały nas sympatyczne nastoletnie dziewczyny i zaprowadziły do salonu, gdzie wraz z opiekunką Rodzinnego Domu Dziecka (RDD) czekały dwie prześliczne blondyneczki – 5,5 i 3 letnia. Starsza dość mocno zawstydzona, a młodsza – zaciekawiona. Przywitaliśmy się z wszystkimi, wręczyliśmy opiekunce kawę i słodycze dla wszystkich podopiecznych, a dziewczynkom maskotki.

„Zobacz Asiu, to jest słoń Szymek i on bardzo chce spać z tobą. A to Zuziu jest hipopotam Henio, który chce zostać z tobą” powiedziałam. Dziewczynki się rozpromieniły i uściskały zwierzaki. Potem dostaliśmy kawę i super smaczne ciasto, a dzieci bacznie się nam przyglądały. Postanowiłam zastosować starą i niezwykle skuteczną metodę ;). Na kota. Mój mąż trzymał telefon i pokazywał zdjęcia naszych kotków, a ja o nich opowiadałam. Po kilku minutach dziewczyny były już na naszych kolanach. Potem jedna z dziewcząt przyprowadziła nieporadnie stąpającego 1,5 rocznego chłopczyka. Gdy wręczyliśmy mu autko, od razu przewrócił je na dach i z zaczął z zapałem kręcić kołami.

Poszliśmy z dziećmi do ich pokoiku i bawiliśmy się. Mały głównie się po nas wspinał i rozrzucał wszędzie zabawki. Dziewczynki przynosiły kolejne rzeczy, a ja układałam na poczekaniu wesołe wierszyki, co wprawiało je w zachwyt. Robiliśmy też sobie zdjęcia i dzieci bawiły się naszym aparatem. Potem wszystkie po kolei skakały z kanapy wprost w nasze ramiona – było istne szaleństwo! Gdy pani z ośrodka adopcyjnego dotarła na miejsce tylko zajrzała do naszego pokoju i poszła pić kawę z Panią Aliną – opiekunką RDD.

Potem dzieci zjadły kolację i zostały wykąpane, a my przeczytaliśmy im bajkę na dobranoc i ucałowaliśmy do snu. Później posiedzieliśmy jeszcze z Panią Aliną i rozmawialiśmy o dzieciakach i o nas. Łowiliśmy wszelkie informacje, bo wiedzieliśmy, że ona zna dzieci najlepiej i to wszystko nam pomoże.

Gdy odjeżdżaliśmy, byliśmy pewni, że właśnie pierwszy raz ujrzeliśmy nasze dzieci, nasze trzy szczęścia. Ten dzień świętujemy, co roku, jako dzień urodzin naszej rodziny. 

Autor http://niezkrwiazduszyiserca.blogspot.com/ Zawsze marzyłam o rodzinie. O trójce dzieci i domu pełnym gwaru i miłości. Robiłam co mogłam by spełnić to marzenie. Łatwo nie było, ale końcu znalazłam swoje dzieci. Nie z krwi, ale z duszy i serca. Nie urodzone przeze mnie, ale jestem pewna, że dla mnie. I wtedy dopiero zaczęło się życie. Adopcja to cud.
Podoba Ci się ten artykuł? Dołącz do społeczności rodziców i bądź na bieżąco!
Używamy plików cookies (ang.ciasteczka), by ułatwić korzystanie z serwisu tatento.pl i miejscaprzyjaznedzieciom.pl. Jeśli nie życzysz sobie, aby pliki cookies były zapisywane na Twoim dysku, zmień ustawienia swojej przeglądarki.
akceptuję